sobota, 20 lutego 2016

ROZDZIAŁ I

Jane każde wakacje spędzała w domu, jej rodzice zmarli rok temu. Miała 17 Mieszkała z dziadkami w niewielkim miasteczku o nazwie Falmouth.
 Nie miała wielu przyjaciół. Pewnego deszczowego dnia, spotkała się z koleżanką w celu zrobienia projektu. Jane wyszła od Emmy późno, była godzina 22.00. Zza rogu wyszedł chłopak, około 19 lat. Był wysoki, miał krótkie czarne włosy oraz czarne oczy. Dziewczyna zwróciła na niego uwagę, ponieważ dziwnie się na nią patrzył.
Obudziła się w nocy, bo poczuła, że ktoś zatyka jej usta. To był ten chłopak.
- Jestem Aaron ale nie wiem czy nasza znajomość potrwa długo. Przybyłem tu z polecenia moich braci i sióstr. Masz bardzo rzadką grupę krwi, tak jesteśmy wampirami ale ten kto się o tym dowiaduje musi umrzeć. Niestety jesteś przekąską tylko dla mojej rodziny, ja jestem od pilnowania ich zdobyczy. Żywię się tylko krwią chorych lub starych osób. Nie chce ich zabijać, ale od tego zależy moje życie. Pewnie pomyślałaś, że mam 19 lat. To był błąd, mam ich dokładnie 219.
Był silnym człowiekiem. Wziął ją na ręce i wyskoczył przez okno. Lecieli daleko, Jane nie mogła nic powiedzieć, miała zaklejone usta.
Weszli do domu, który wyglądał jak w horrorach, jakiś inny wampir odkleił jej usta.
- Witaj. - powiedział
- Jesteście potworami!
- Boisz się śmierci?
- Nie! Nie możecie zabrać moim dziadkom jedynego sensu życia!
- Twoi myślą, że jesteś u kolegi, zresztą tak im się wczoraj przedstawiłem. - Powiedział Aaron
- Taki tygodniowy pobyt - zaśmiał się jakiś tajemniczy głos.
- Wampiry nie istnieją! Zamknę oczy, a gdy je otworzę was już nie będzie. - Odparła po czym zrobiła to co mówiła.
Kiedy je otworzyła, była w jakimś ciemnym pomieszczeniu, spędziła tam kilka dni. Nie dostawała żadnego jedzenia, było tam zimno.
Któregoś dnia dostała gorączki.
Do pomieszczenia, w którym leżała wszedł Aaron.
- Nie mogę już patrzeć na to co wyprawia moja rodzina, zresztą co ja wiem o życiu, jestem martwy i sam zabijam.
- Widzę, że nie jest tak jak uważasz, wcale nie jesteś potworem.
Wierzę, że potrafisz z tym skończyć.
- Masz rację. Robią to od lat, nie chce, żeby ludzie umierali z tego powodu. Pomogę ci uciec.
- Jak zamierzasz to zrobić? Przecież nawet nie mogę wstać.
- Jutro w porze obiadowej czyli równo o godzinie dwunastej trzydzieści przyjdę tutaj po ciebie. Odstawię cię do domu i zniknę.
- Nie znikaj, proszę. Oni mnie znajdą.
- Nie mogę spełnić twojej prośby. Jesteś wyczerpana, musisz iść spać. - Powiedział po czym wyszedł. CDN

PROLOG

Wieczność jest dla nas zbyt krótka...